Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/152

Ta strona została przepisana.
150
SZPIEG

scy Officerowie zdumieli widokiem téy nieugiętéy śmiałości i męztwa.
— Trzymaycie go, zawołał doktor, trzymaycie dobrze, niech mu tylko zadam kilka gran emetyku, wnet się cała taiemnica wyiawi.
— Nie, rzekł Major, iego występek iest nadto iawny, i odbierze za niego karę, na iaką zasłużył.
— Niech mnie więc prowadzą, rzekł Harwey z nayzimnieyszą krwią, kilka kroków postępuiąc ku drzwiom.
— Gdzie? zapytał zdziwiony Dunwoodi.
— Na szubienicę.
— Nie, przyrzekłem ci, iż do dziewiątéy godziny zrana, będziesz mógł przygotować się na śmierć, i słowa moiego nie cofnę. Masonie, odprowadź go i nayściśleyszy miéy nad nim dozór. Odbierz od niego skrzynkę, i z naywiększą skrupulatnością przeyrzyi w iego przytomności, papiery, iakie w niéy znaydować się mogą.