Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/158

Ta strona została przepisana.
156
SZPIEG

Więzień uskutecznił iego żądanie, a Hollister przez kilka minut ciągle wpatruiąc się w niego: spodziewam się rzekł, iż powinieneś mi bydź wdzięczen, żem cię zaprowadził w takie mieysce, gdzie wolny od wszelkich przeszkód światowych, będziesz mógł sobie spokoynie, roztrząsnąć grzechy życia swoiego, i przygotować się na śmierć, iak tego religia nasza wymaga.
— Wielki Boże! zawołał Birch, spoglądaiąc na mury swoiego więzienia, iakież mieysce do rozwagi przed bramą wieczności?
— Nie mieysce, ale czyny człowieka stanowią, odpowiedział Hollister, gdziekolwiek kto obowiązków swych dopełnia, Bóg wszędzie widzi iego sprawy, i zasłużoną za nie nagrodę wymierza. Jeżeli chcesz, przyniosłem tu z sobą książkę moię, z któréy zwykle każdego dnia po kilka rozdziałów sobie odczytuię; w niéy znaydziesz pociechę, i męztwo do wytrwania przeznaczenia twoiego.