Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/160

Ta strona została przepisana.
158
SZPIEG

Harwey tymczasem rozpatruiąc się w więzieniu swém, naymnieyszego nie upatrywał środka, któren mógłby go ucieczką ratować. Nadzieia iednak w naysroższym razie iedyną pociechą się staie, osładza cierpienia, i ulgę w boleści przynosi. Wprawdzie biedny kramarz cienia iéy nie widział dla siebie, i ani śmiał nawet o niéy pomyśleć, z tém wszystkiém mimo całéy okropności losu swoiego, zdawał się bydź w duszy przekonanym, iż ieszcze ostatnia iego nie wybiła godzina. Zwróciwszy uwagę swoię, na mówiącego sierżanta, tak ostro w niego się wpatrywał, iż Hollister mimowolnie oczy spuścił w ziemię: nauczono mnie, odpowiedział, iak ciężar grzechów moich składać u stóp Zbawiciela naszego.
— Tém lepiéy powinieneś téż znać przewinienia swoie, wiedzieć że cudza krzywda nigdy nikomu szczęścia ani pożytku nie przynosi, gdyż Bóg niesprawiedliwość dru-