Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/167

Ta strona została przepisana.
165
ROZDZIAŁ VI.

— Oh! Betty nie przyidzie téy nocy tutay. Nadto, wolno iéy bydź Panią w swym domu, tém więcéy kiedy ią znamy, i pewni bydź możemy, że nam przecie więźnia pod fartuchem nie przeniesie.
W półgodziny po odeyściu Hollistera, szyldwach stoiący na warcie, usłyszał lekki odgłos rozlegający się po więzieniu Harweya Bircha. Nadstawił ucha, podwoił uwagę, i wkrótce przekonał się, iż takowy był iedynie skutkiem mocnego oddychania, które późniéy w głuche zamieniło się chrapanie. Przechodzić się przeto na nowo zaczął podedrzwiami, rozmyślaiąc iak człowiek skazany na śmierć, mógł tak łagodnego używać spoczynku: czy to pochodziło z oboiętności, lub pogardy życia, czyli téż władza natury, miałaby bydź tak silną, iżby nawet w podobnie okropnym momencie, fizyczne potrzeby, przenosiły moralne cierpienia. Obok tego imię Harweya Bircha, nadto było nienawidzone