Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/174

Ta strona została przepisana.
172
SZPIEG

Stanąwszy przed Majorem, na wodzu oprawców widać było ten wstyd, iakiego każdy doznawać musi, kto okryty różnego rodzaiu występkami lub podłością splamiony wchodzi w towarzystwo osób szlachetnie myślących, i właśnie ta to iest dzielna moc cnoty, iż zbrodnia bez zadrżenia zbliżyć się do niéy nieśmie. Czuł on więcéy skłonności do Lawtona, którego charakter, mniéy, więcéy, do swego podobnym uważał. W rzeczy saméy Lawton wpośrzód swych poufałych przyjaciół, zdawał się bydź surowym, i poważnym, co odrażało iednych, zawodziło drugich, i ztąd pomiędzy oddziałem iego wzrosło przysłowie, iż wtenczas Kapitan się śmieie, gdy karać idzie. Zbliżaiąc się więc ku niemu z oznaką wewnętrznego ukontentowania, Skinner rozpoczął nastepuiącą rozmowę:
— Zawsze iest dobrze umiéć rozróżnić przyiaciół swych, od nieprzyjaciół.