Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/176

Ta strona została przepisana.
174
SZPIEG

dodał Skinner, spoglądaiąc na Lawtona przenikliwém weyrzeniem.
— Cóż przecie takiego? zapytał Kapitan z niecierpliwością, postepuiąc krok ku niemu, iżby mógł śmieléy, zwierzyć się mu z zamiarów swoich.
— Nie daleko woysk królewskich, prawie pod samemi armatami ich bateryi, są wielkie plony do zdobycia; wypadałoby oddziałem kawaleryi zatrudnić Delanceya, i wyprowadzić go z tamtych okolic, a sami zabrawszy co znaydziem kosztownieyszego, cofnąć się przez Kings-Bridge.
— Podobno Pastuchy, kilkakrotnie w tym punkcie robiąc wycieczki, drugim nie wiele zostawili.
— W saméy rzeczy, udało im się uprzedzić nasze od dawna ułożone w téy mierze proiekta. Po dwa razy układałem się z niemi, pierwszy raz postąpili sobie honorowo: lecz drugą razą zdradzili nas, zamiast wspierać