Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/18

Ta strona została przepisana.
16
SZPIEG

ny iak sprawiedliwy! ukarał mnie za błędy moie, lecz w téy ostatniéy życia mego godzinie, mam nadzieię, iż w nieskończoném miłosierdziu swoiém, duszy méy odpuścić zechce. Idę połączyć się z cieniami oyców, nieszczęśliwéy naszéy familii. Zostaiesz sam ieden Harweyu, i iak widzę sam żyć ciągle myślisz. Trzcina raz burzami nagięta, trwać długo może, lecz wzrastać iuż nigdy nie będzie. Zasady cnoty, uczucia sprawiedliwości rozwinęły się w twéy duszy, wytrwayże stale w swém przedsięwzięciu i pomniy, iż piérwszą życia ludzkiego iest powinnością......
Hałas i nadzwyczayny rozruch wpobliższéy izbie, przerwał mowę starcowi, zniewalaiąc Harweya do bliższego przekonania się, coby do niego mogło bydź powodem. Jednym rzutem oka poznał tego, którego naybardziéy obawiał się w swém życiu. Człowiek to był dość ieszcze młody, lecz rozwięzłe życie zawczesnym szro-