Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/184

Ta strona została przepisana.
182
SZPIEG

bili, gdy ieden z nich tylko rachował, wypadło ztąd przeto, że trzy razy za ieden, były darem żołnierskiéy igraszki, któréy Kapitan zdawał się nie zważać. W krotce krzyki, i proźby smaganych oprawców napełniły powietrze, szczególnie też Skinnera naybardziéy słychać było, gdyż Lawton uprzedził dragonów swoich, aby z względu na dowodzącego Officera, starali się w mocniéy przekonywaiącym sposobie, zachować dla niego różnicę.
Z zupełném ukontentowaniem Kapitana, skończyła się ta skrócona wyroku iego exekucya; skaranym kazał oddać broń ich i odzież, i gdy ci wrzeszcząc ieszcze przeraźliwie zbólu, gotowali się do odiazdu:
— Widzisz tedy, kochany przyiacielu! rzekł do ich wodza, że iakeś sobie życzył pomoc naszéy kawaleryi, użyteczną ci bydź czasami może. Jeżeli kiedy spotkamy się z sobą, przyrzekam ci służyć podobną pa-