Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/186

Ta strona została przepisana.
184
SZPIEG

wprzód skałki, i naboie z rozkazu swego Kapitana.
— Trzeba zatém użyć broni, iaką mam w kieszeni, zawołał Skinner. I w tymże samym czasie dobywszy pistoletu wystrzelił, a kula przeszyła kapelusz Lawtonowi, który obróciwszy się do stoiących obok siebie żołnierzy, rzekł ozięble, że o włos co nie pożegnał się z niemi.
Jeden z dragonów oburzony taką zuchwałością Skinnera, dopadł konia, ścisnął go mocno ostrogami, i cwałem puścił się za nim. Lecz że zbóyca niedaleko był lasu, łatwo znalazł ucieczkę, i tylko co w nagłym pośpiechu upuścił worek z pieniędzmi, które Lawton wypłacił. Dragon podniósł ie z ziemi, i wiernie oddał swemu Kapitanowi, który w godziwych nawet zbiorach nie szukaiąc zysków dla siebie, całą tę zdobycz żołnierzom swoim darował, mówiąc że Skinner chciał im pewnie wynagrodzić nadzwyczayną posługę, iaką ie-