Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/187

Ta strona została przepisana.
185
ROZDZIAŁ VII.

mu, równie iak iego ludziom wyświadczyli. Okrzyki niech żyie nasz Kapitan, usłyszeć się w momencie dały, i podział natychmiast nastąpił.
Właśnie Lawton do folwarku wracał, gdy uyrzał wychodzącą z miasteczka kobiétę, która iak się zdawało prędkim krokiem zmierzała ku lasowi, dokąd udała się banda Skinnera. Powiedzieliśmy iuż że miał wzrok doskonały, sądził przeto że w niéy poznał Betty Flanagan, i zdziwiony coby o téy godzinie robić mogła na polu, kazał sobie podać konia, i przypuściwszy galopem, w momencie ią dopędził.
— Jakto! Betty rzekł do niéy czy spisz chodząc, czyli téż ci się co przyśniło? co robisz o tym czasié, wśród nocy sama, i gdzie tak prędko śpieszysz przez pola? nie lękaszże się uyrzéć widma swéy staréy Jenny, pasącéy się na swém ulubioném pastwisku?