Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/191

Ta strona została przepisana.
189
ROZDZIAŁ VII.

— Milcz szatański tchórzu! nic dość bydź obdartym, skradzionym, zbitym, potrzeba ieszcze słuchać głupstw twoich. Daléy! popatrzcie po mantelzakach i sakwach czy niema czasem czego do przeiedzenia: kiedy żołądek pełny, zapomina się o biedzie, i ból nie tak dokucza.
Trudniący się zwykle dostarczaniem żywności, miał z sobą w torbie flaszkę wódki, i udziec barani. Z kiia zrobił na prędce rożen, widły do obracania dwóch innych wystrugali, i gdy mięso piec się zaczęło wszyscy porozbierali się dla opatrzenia ran swoich. Oczcwiście operacya ta ból ich zwiększaiąc, wzbudziła w każdym powszechną chęć zemsty, i blisko godziny naradzali się oni z sobą nad środkami iéy wypełnienia. Kilka w téy mierze podanych proiektów, po krótkiém rozważeniu za wątpliwe, lub trudne do wykonania uznano, i w tym momencie odrzucono. Jeżeli bowiem znane męztwo, i pilność dragonów,