Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/195

Ta strona została przepisana.
193
ROZDZIAŁ VIII.

wstał z łóżka bardziéy ieszcze znużony, niżeli nim był spać idąc. Sądząc przeto że na świeżém powietrzu znaydzie ulgę swoiego niewczasu, wyszedł z głównéy kwatery, na rozległe błonia, po za miasteczkiem leżące. Przechodząc właśnie około folwarku, gdzie stał oddział Lawtona, szyldwach tylko stoiący przed bramą broń przed nim zaprezentował; zresztą wszystko ieszcze w głuchym zostawało spoczynku. Że iedynie dla zdrowia przeyść się postanowił, szedł zatem bez celu, zwolna, samotny, ponurym oddany marzeniom, których ile wiedzieć można, głównym było przedmiotem smutne położenie Henryka Warthon, w iakiém się od momentu swego uwięzienia znaydował. Nie powątpiewał on, aby zamiary iego przyiaciela w nawiedzeniu swéy familii, zupełnie bydź czyste nie miały. Lecz któż mógł zaręczyć, iż sąd woienny złożony z Officerów, którym Henryk nie był znany, dzielić tę samą opiniią będzie?