Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/196

Ta strona została przepisana.
194
SZPIEG

to właśnie co mu naywięcéy niepewném bydź się zdawało, i nad czém tém mocniéy cierpiał, im bardziéy w zgubie brata, wszystkie swe nadzieie połączenia się z siostrą, za stracone widział. Od kilku dni wysłał on był pewnego Officera do Pułkownika Syngleton, dowodzącego przedniemi strażami woyska. Szanowny ten weteran, pełen odwagi i zasług, był oycem młodego Kapitana, leżącego podówczas w Szarańczach, i kochał Dunwoodiego, iak własnego syna. Jemu to naypiérwéy doniósł Major, o wzięciu Kapitana Angielskiego, towarzyszących do tego okolicznościach, i swoie W téy mierze przesłał mu uwagi, w których niewinność Henryka Warthon usprawiedliwić chciał. Co moment spodziewał się odpowiedzi, i im bliższą była ta chwila w któréy miał ią otrzymać, tém mocniéy niespokoyność iego się zwiększała, i drżał cały na samo wspomnienie, aby powinność iego, nie kazała iemu samemu