stawić przyiaciela swego przed trybunałem woyskowym, któren sądząc podług czynów, mógł go na śmierć sromotną skazać.
Tak przykrym myślom oddany, nie spostrzegł się, kiedy wszedłszy do lasu stanął przed skałą, przy któréy Skinner wraz z swoią bandą zeszłéy nocy stanowisko założył. Nie maiąc zamiaru, ani potrzeby drapać się po niéy, chciał wracać nazad do swéy kwatery, gdy w tém usłyszał głos wołaiący na siebie:
— Stóy, albo zginiesz!
Zdziwiony Dunwoodi, zwrócił oczy w tę stronę zkąd te wychodziły słowa, i uyrzał na urwisku skały, o kilka kroków od siebie człowieka trzymaiącego w ręku strzelbę, prosto ku sobie zwróconą. Dzień iuż dobrze przyświecał, i za iego pomocą można było rozróżnić nastręczaiące się pod oko przedmioty; iakież więc musiało bydź zdumienie Majora, gdy w nieznaiomym poznał Kramarza, którego sądził bydź ściśle
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/197
Ta strona została przepisana.
195
ROZDZIAŁ VIII.