Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/198

Ta strona została przepisana.
196
SZPIEG

strzeżonym w oberży Betty Flanagan. Nie wyszedłszy z domu z inną bronią, iak tylko z pałaszem, uczuł on w tym momencie niebezpieczeństwo położenia swego. Nieugięty iednak w męztwie swém, łaski nie żądał, uciekać nie myślał. Obróciwszy się piérsiami ku nieprzyiacielowi swemu: ieżeli, rzekł, chcesz mnie zamordować, strzelay, gdyż ci się żywym nie poddam.
— Nie, Majorze Dunwoodi! odpowiedział Birch, niechcę nastawać na twe życie, ani na wolność twoię.
— I czegóż więc chcesz odemnie taiemniczy duchu? zapytał Dunwoodi, niedowierzaiąc prawie samemu sobie; aby widok ten nie miał bydź utworem iego imaginacyi.
— Twéy dobréy o mnie opinii, odpowiedział Birch z nieiakim zapałem. Chciałbym żeby ludzie dobrze myślący, inaczéy o mnie sądzili niż dotąd.