Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/200

Ta strona została przepisana.
198
SZPIEG

ty wspaniale obeszli się ze mną, gdyby mnie spotkali?
— Nie, nie, zawołał Harwey obłąkanym spoglądaiąc wzrokiem w około siebie; sam iestem iedynie, nikt mnie nie zna tylko Bóg i on.
— Kto on? zapytał Major z mimowolném uczuciem.
— Nikt! odpowiedział Kramarz, z zwykłą swoią krwią zimną, ale równie nie iest obcym dla ciebie. Majorze Dunwoodi, iesteś młody, szczęśliwy, posiadasz miłość osób, które tu ztąd niedaleko są ciebie: ieżeli ich zatem kochasz, ieżeli ich szczęścia pragniesz, im poświęć dni swoie, broń ich, ochraniay od niebezpieczeństwa, iakie ich spotkać może. Bądź ostrożnym, podwóy twe straże i nie mów przed nikim, że ci to Harwey Birch radził: raz ieszcze powtarzam ci, czuway nad tém, co naydrożéy w życiu swoiém cenisz.