Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/211

Ta strona została przepisana.
209
ROZDZIAŁ VIII.

iaśniała na iéy gniewem rozpaloném obliczu. Oddawna czułem na sierżanta spoglądała okiem, pewną będąc, iż z oszczędności swéy powinien był sobie zebrać kilkanaście gwineów, i postanowiła inpetto położyć koniec troskom owdowiałego stanu, przybieraiąc go za następcę piérwszego swego małżonka. Zdawało iéy się, iż równie dla poczciwego weterana oboiętną nie była, i usłyszawszy od niego kilka słodkich wyrazów, które iéy przed czterma laty powiedział, ułożyła sobie przyszłego z nim związku nadzieię. Bolało ią mocno, iż teraz tak ostro z nim przemówiła się, i żeby nie zachwiać swych dawnych przyiacielskich stosunków, szczerze z nim pogodzić się pragnęła, bo choć nieumieiętna i prosta, była iednak kobietą, a natura sama nauczyła ią, że łagodność iest pierwszą iéy płci zaletą. Nalawszy przeto sporą szklankę swego ulubionego napoiu koktailu, podała mu ią mówiąc uprzeymie: