Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/22

Ta strona została przepisana.
20
SZPIEG

— Puść mnie tylko do oyca moiego, rzekł Harwey, a potém nasyć się ostatkiem fortuny moiéy.
— Wypełniy wprzód czego żądam po tobie, a przysięgam ci, że natychmiast widzieć się z nim będziesz.
— Kiedy tak chcesz, bierz i puszczay mnie, zawołał Harwey rzucaiąc mu worek z miedzią, któren zręcznie z sukni wyciągnął, podczas kiedy go obdzierać zaczęli.
— Tak, tak, rzekł Skinner podnosząc z ziemi rozrzucone groszaki: tak będziesz się widział z oycem, ale z tym co w niebie.
— Poczwaro! zawołał Birch niemasz wiec sumienia, ludzkości, ni cnoty.
— Słyszycie, rzekł Skinner do towarzyszów swoich, tak mówi, iakby nigdy wcale nie miał postronka około szyi? Bądź spokoyny Birchu! ieżeli twóy oyciec poprzedzi cię kilką godzinami, ty ze świtem iutro się z nim połączysz.