Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/27

Ta strona została przepisana.
25
ROZDZIAŁ I.

wstawszy z łóżka przywlókł się na mieysce rozboiu, aby konaiącym głosem, zbóycom pomstą nieba zagrozić.
Wysilenie to iednak, śmiertelnym dla nieszczęśliwego stało się ciosem. Zaledwie wyszli oprawcy, upadł bez siły na ręce syna swoiego.
Harwey zaniosł go na łóżko; starzec odzyskał ieszcze przytomność, i na wpół martwe podniósł oczy na syna, chciał cóś przemówić, słowa mu w piersiach zagrzązły, dał tylko znak ręką, iakby mu swe błogosławieństwo udzielał, i ostatnie wydał tchnienie.
Odtąd poniżenie, nędza i prześladowanie napełniły większą część życia Harweya Bircha. Lecz ani cierpienia, ani potwarze nie wygładziły z iego serca pamięci tego mieysca, wktórém oyciec iego pełne goryczy, zakończył życie. W przeszłości upatrował on pasmo smutków i boleści, cierpliwość w obecnym stanie, w przyszłym nadzieię