Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/31

Ta strona została przepisana.
29
ROZDZIAŁ I.

Oprawcy strwożeni trupa widokiem, nie oparli się aż w lesie odległym o kilka stai od mieszkania Bircha. Tam stanęli dopiero, a wódz ich piorunuiącym krzyknął na nich głosem:
— Do wszystkich czartów! czego uciekacie nikczemne tchórze!
— Samego ciebie zapytaćby się o to potrzeba, odpowiedział wesoło ieden z iego bandy.
— Po takiém waszém rozproszeniu myślałby kto, że cały korpus Delanceya goni za wami, nie umiecie nic więcéy, iak widzę, tylko rabować i uciekać.
— Idziemy zawsze za przykładem naszego wodza.
— Kiedy tak, idźcież ze mną schwytać tego łotra kramarza, za którego co przyrzekli, zapłacić nam muszą.
— Tak, zapewne, iżby nas ten stary, czarny potępieniec oddał w ręce wściekłego Wirgińczyka! czyż myślisz że iuż mu o