Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/44

Ta strona została przepisana.
42
SZPIEG

Sytgreaw nie uważał bydź godną odpowiedzi ową przymówkę Kapitana i dodał obracaiąc się do Katy:
— Kto wie, rzekł, gdyby wcześnie przywołano iakiego biegłego lekarza, możeby go ieszcze można było uratować. Któż miał o nim staranie w czasie słabości?
— Ja, odpowiedziała Katy z miną przywięzuiącą do tego nieiakie znaczenie, i śmiało powiedziéć mogę, że druga córka takby oswego oyca nie dbała, iakem ia wysługiwała się staremu Birchowi; teraz cóż mi z tego wszystkiego przyidzie?
Oboie nie rozumieli się wprawdzie z sobą, lecz każde z nich zwracaiąc się do swéy materyi, bardziéy ią interessuiącą czynili.
— Jakżeś go traktowała? zapytał doktor.
— Cóż to ma znaczyć iakiem go traktowała? rzekła Katy z pewną obrazą, bądź Pan pewien, żem obchodziła się z nim, z naywiększą łagodnością i przywiązaniem.