Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/52

Ta strona została przepisana.
50
SZPIEG

wsze do zdrowia, kiedy kapitana Lawton nigdyby w swéy kuracyi miéć nie chciał, boby niecierpliwością swoią, więcéy niż słabością, zawsze sobie zaszkodził. Kapitan odpowiedział mu z uśmiechem, iżby równie doświadczać téy próby nie życzył sobie, i z tego względu nigdy dokktora przyiaźni pozyskać nic żądał.
Znalazłszy lepiéy nad wszelkie spodziewanie towarzysza swego Lawton, udał się do pokoiu doktora, gdzie tenże schował się na umyślnie, unikaiąc ostrych przymówek kapitana. Skoro go uyrzał wchodzącego do siebie, zmarszczył czoło, ’ i oboietnie spóyrzał na niego sądząc, iż iego kosztem bawić się przychodzi.
Lecz kapitan za nadto był dyskretnym, żeby swe żarty, aż do nieprzyiemności posuwać miał.
— Proszę pomóż mi Sytgreawie, rzekł do niego: użycz światła nauki swoiéy dawnemu przyiacielowi twoiemu.