— Pozwól sobie powiedzieć, że niepotrzebnie tyle na noc iadłeś, a nadewszystko żeś wina pił za dużo, przez co zwiększyłeś sobie gorączkę, i teraz krwi puścić nie można, chociażby ta wielce była dla ciebie potrzebna.
— Nie! nie, nie - zawołał Lawton odpychaiąc go od siebie, krew moia tylko na polu sławy przelaną bydź może.
— Co za dziwne uprzedzenie! rzekł doktór szukaiąc pomiędzy rozstawionemi na stole flaszkami stosownego lekarstwa. Nie mówię ia wcale o puszczeniu krwi, bo iuż za późno. Kilka łyżek tego dekoktu zaraz ci pomogą, tylko sprobuy......
Lawton nic nie odpowiedział, i ścisnął zęby, iakby tém chciał pokazać, iż w usta żadnego lekarstwa nie weźmie. Doktor téż go nie nalegał, postawił flaszkę na stole, odmienił świeże szarpie, i ranę starannie opatrzył.
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/55
Ta strona została przepisana.
53
ROZDZIAŁ II.