Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/56

Ta strona została przepisana.
54
SZPIEG

— Przyznam ci się, iż poiąć nie mogę, rzekł po chwili do niego, iak ty, coś tak wprawny w podobnych wypadkach, mogłeś z rąk wypuścić tego łotra kramarza. Na niego iednego cobym z ukontentowaniem patrzał, iakby dzwonił w powietrzu nogami.
— Sądziłem że twoią iest rzeczą, leczyć, nie zabiiać ludzi, rzekł Lawton ozięble.
— Prawda: lecz ten przeklęty szpieg tyle nam złego narobił, iż więcéy życzyć sobie należy, niżeli się nawet godzi.
— Daruy mi, lecz ten kto dla ludzkości żyie, i dla niéy iest poświęcony, śmierci drugiego pragnąć nie powinien.
Doktór upuścił szpilkę z ręku, którą miał spiąć bandaż, i z zadziwieniem spoyrzał na Lawtona iak gdyby niedowierzał temu, co mówił.
— Sprawiedliwą iest twoia nauka, i całkiem zgadzam się na tę ogólną zasadę?...