Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/61

Ta strona została przepisana.
59
ROZDZIAŁ II.

mi wyiął kule, bądź pewien iż nic więcéy nie czuię, tylko nadzwyczayne osłabienie.
— Kapitanie Syngleton! zawołał Sytgreaw z uniesieniem, iest to twe uprzedzenie, które doktorowi iedynie wiadomo bydź powinno. Do nas bowiem należy sądzić o stanie chorego. Bez tego na cóżby się zdało światło naszéy nauki? wstydź się Jerzy! sam niedowiarek Lawton więcéyby we mnie pokładał ufności.
— Móy drogi doktorze! rzekł Syngleton niewinnym na nowo płoniąc się rumieńcem, powiedz mi co za duch niebieski zstąpił do mego pokoiu, kilką minutami przed tobą właśnie, gdym usypiać zaczynał?
— Do twego pokoiu? zawołał doktór. I któż iest taki co ośmiela się nastawać na mnie? Duch, czy nie, nauczę go, żeby drugi raz przyiaciół z sobą nie różnił.
— Mylisz się Doktorze! ktokolwiek chciałby bydź zawistnym dla ciebie, nie miałby