Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/108

Ta strona została przepisana.
108
SZPIEG

Franciszka łzami rzewnemi zalana, głowę swéy siostry na swém łonie oparła.
— Ty płaczesz piękny Aniole! czyż i niebo samo od smutków nie iest wolne? gdzież Henryk? powinien iuż bydź tutay kiedy go stracono. Ach! przyidą oni, obydwa tu razem. Jakże im miło będzie, połączyć się ze mną w tém wieczném życiu!
Dzikiém i ponurém spoyrzeniem, spoglądała ciągle na wszystkie strony, i ieżeli czasem okiem rzuciła na Franciszkę, to z nieiaką radością, iakby ią poznawała. Jakże podobną iesteś do siostry moiéy, mówiła do niéy, lecz wszystkie Anioły są sobie podobne. Ona nie może bydź tutay! Dunwoodi ieszcze nieżonaty! Miałażeś kiedy męża? kochałażeś bardziéy iednego cudzoziemca, nad brata, siostrę, i oyca swoiego?
Straszliwy odgłos, dał się usłyszyć w tém momencie. Sklepienie domu zapadaiąc się wraz z belkami, spadło na ziemię. Ogień