Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/112

Ta strona została przepisana.
112
SZPIEG

W tém zapytaniu podniósł swe oczy, ciągle na ciało zabitego zwrócone, i z wielkiém zadziwieniem swoiém, nie uyrzał Kapitana obok siebie. Lawton albowiem uwolniony z podwóynego ciężaru, tknięty proźbami siostry, i stanem nieszczęśliwcy Sary Warthon, pobiegł na nowo ku dopalaiącemu się domowi, iżby wyrwał z płomieni ofiarę wiarołomnéy miłości; lecz zaledwie mógł iuż do drzwi przystąpić, tak ogień wszystkie prawie części domu pochłonął, i gdy iuź tracić zaczął nadzieię, szlachetnych zamiarów swoich, wśród bałwanów dymu i sypiących się z wierzchu iskier, uyrzał człowieka, niosącego na rękach przedmiot iego troskliwości i żalu. Płomienie w tym momencie wszystkiemi oknami buchnęły, i z okropnym trzaskiem zawalił się gmach cały, w stosach tylko gruzów zostawiaiąc dawnéy świetności swéy ślady.