Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/114

Ta strona została przepisana.
114
SZPIEG

ności. Idź, uciekay ztąd, bo gdyby cię spostrzegł który z dragonów moich, ratować cię nie byłoby w méy mocy.
— Niech ci niebo nagrodzi, kiedy wspaniałością zwyciężasz nieprzyjaciół swoich! zawołał Birch ściskając go za rękę, iakby mu chciał dać uczuć, iż mimo szczupłości ciała, nie ustępował mu w sile.
— Jeszcze moment, rzekł Lawton: icdno słowo; iestżeś tem, czém się bydź zdaiesz? miałżebyś w rzeczy saméy zostać.....
— Szpiegiem woysk królewskich, przerwał Birch odwracaiąc się od niego.
— Idź więc nikczemny! zawołał Kapitan odpychaiąc go od siebie; spiesz się, uciekay! Podła tylko chciwość, albo niegodna ku swym rodakom niechęć, mogła zaślepić tak szlachetną duszę.
Resztę pozostałych szczątków domu, niszczące płomienie, przyświecały w około swą łuną: z tém wszystkiém ledwie Lawton wyrzekł te słowa, Harwey Birch zniknął mu