Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/125

Ta strona została przepisana.
125
ROZDZIAŁ VI.

chawszy, że wszyscy odstąpili, na nowo o swoie łupy, pokusić sie zechcą.
Kapitan Lawton uszczęśliwiony ze swego rozrządzenia, sądził iż nic mu iuż więcéy nie pozostaie do przedsięwzięcia, iak tylko w zamierzoną wyruszyć drogę. Pan Warthon wsiadł zatém do powozu wraz z dwiema swemi córkami i bratową, a wózek Betty wypakowany, materacami i kilką poduszkami wysłany, dla Kapitana Syngleton przeznaczonym został. Doktór Sytgreaw konno, dowiaduiąc się o stanie swych chorych, przeieżdzał się od iednego do drugiego powozu. Sześciu dragonów postępowali za niemi, a Lawton sam kończył orszak maiąc się zawsze w pogotowiu, aby nieprzyiaciel z tyłu napaść nie chciał.
Wszyscy iuż wyruszyli, i tylko na moment Lawton ieszcze pozostał, aby niektóre Hollisterowi wydać rozkazy, gdy głos kobiecy usłyszał wołaiący za sobą: