— Byłażeś wprzód w domu Harweya Bircha?
— Mogę powiedziéć sama wszystkim, bo ia tylko, on, i stary iego oyciec, składaliśmy dom cały. Nie znałeś Pan starego Bircha?
— Nie miałem tego szczęścia. Jakże długo mieszkałaś u téy famili?
— Tak dobrze nie pamiętam: może z ośm do dziesięciu lat blisko. Dlaczegóż się Pan pytasz, czyżem się iuż tak bardzo zestarzała?
— Nie dla tego, lecz przez taki przeciąg czasu będąc w domu, wiedzieć musisz iaki iest człowiek ten Harwey Birch?
— Zdaie mi się bydź podeyrzanym, odpowiedziała Katy oglądaiąc się naokoło siebie i głos zniżaiąc. Ułatw mi Pan tylko sposobność połączenia się z Miss Joanną Peyton, a wszystko wiernie mu powiem.
— Naymnieysza rzecz, rzekł Lawton, chętnie cię biorę, i uchwyciwszy ią za ramię,
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/127
Ta strona została przepisana.
127
ROZDZIAŁ VI.