Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/128

Ta strona została przepisana.
128
SZPIEG

podniósł nad ziemię, i na grzbiecie swego konia za sobą posadził. Teraz dodał takem cię umieścił, iak tylko można naylepiéy. Móy koń ma dobre nogi, biegnie dzielnie, a do tego po górach, i skałach iak ryś się drapie.
Pozwól mi zsiąść! zawołała Katy, nigdy ieszcze nie siedziałam na koniu! dla Boga! zlecę! zabiię się, zresztą wolę póyść pieszo, niż tyle rzeczy na drodze porzucić.
Lawton obeyrzał się po za siebie i spostrzegł, iż gdy podnosił na konia Katy Haynes, ona obydwoma rękami trzymaiąc swą pakę, całą wagę podawała ku ziemi, i przez to po kilka iuż razy, ledwie że nie zleciała.
— Jak widzę ciążą ci twe rzeczy, rzekł do niéy, trzeba ci pomódz. To mówiąc zdiął pas którym się zwykle okręcał, zarzucił go koło niéy, i przywiązał ią do siebie.