— Oddaleni tu iesteśmy od zgiełku świata, doktorze Archibaldzie, dla czegóż nie chcesz zaśpiewać mi swéy klassycznéy ballady, może téż i ia nabiorę chęci do rymowania, a kto wie czy i głosem Syreny nie zanucę.
— Ah móy drogi Lawtonie, żebyś tak nabrał chęci do słuchania mych przestróg, nadewszystko téż, com ci iuż tyle razy mówił, o użyciu pałasza, przez co staiesz się przyczyną, że.......
— Day o tém teraz pokóy doktorze! lepiéy zaśpieway wieszcze swe pienia, na cześć tym Muzom, co w tém przecudném mieyscu zdaią się mieć siedlisko swoie, gdzie nas nikt nie słyszy nad te skały, które iak widzisz po lewéy stronie pasmem się ciągną.
Zniewolony temi prośbami, równie iak zarozumiały o swym głosie, i piosnce, któréy sam nutę i słowa ułożył, nie będąc muzykiem, ani poetą, Sytgreaw zdiął swe
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/13
Ta strona została przepisana.
13
ROZDZIAŁ I.