Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/133

Ta strona została przepisana.
133
ROZDZIAŁ VI.

— Żeby sierżant nie był lękał się duchów, starego nawet Negra, który list przyniósł, bylibyśmy pewnie zdążyli w samą porę, i tych niegodziwych łotrów schwytali.
— Przeczuwałam, że się dziś iakie nieszczęście przytrafi, odezwała się Katy, wczoray wieczorem brytan domowy stoiący na łańcuchu zawył, a poprzedzaiącéy nocy śniło mi się, żem chleb w piecu spaliła.
— Co do mnie, rzekła Betty, rzadko mi się co śni kiedy. Położyć się spać z czystém sumieniem, przestawać na swoiém, nie pragnąć wiele, nie bydź winnym nikomu, o niczém pewnie marzyć się nie będzie. Ostatnią tylko razą, gdy mi żołnierze, ostu pod poduszki nakładli, śniło mi się, że mnie służący Kapitana Lawtona osiodłał, iakbym ia to samo była co Roanoke. Cóżby to znaczyć miało?
— Coby znaczyć miało, powtórzyła Katy, podnosząc się na koniu, co również