Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/137

Ta strona została przepisana.
137
ROZDZIAŁ VI.

— Patrzay, rzekła do Franciszki, iesteśmy nakoniec w pałacu iego oyca. Uważasz iaki przepych we wszystkiém? lecz gdzież móy mąż? Biedna dziewczyno! iak ty drżysz cała i pamiętay iak będziesz iść za mąż, żeby nie było iednéy obrączki, a dwóch żon. Dwóch żon i iednéy obrączki! Czyż płaczesz? nie obawiay się; wszystkie kobiety na świecie, równie iak ia nieszczęśliwemi bydź nie mogą.
Franciszka zbliżyła się do okna, aby ukryć przed siostrą łzy swoie.
— Cóż za lekarstwo na to złe tak wielkie bydź może? zapytała z łkaniem Lawtona.
— Czas, cierpliwość, pomoc Boska.
— Lecz cóż tam się świeci na drodze naprzeciw tego domu?
— Dla Boga! zawołał Kapitan, strzelba! pewnie Skinner, znowu nowa zdrada.
Wziął ią co żywo za rękę, postawił za sobą, gdy w tym momencie strzelono: a