Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/165

Ta strona została przepisana.
165
ROZDZIAŁ VIII.

Ledwie odetchnąć mogła Franciszka, gdy wraz z oycem swoim weszła na obszerną i ciemną izbę, w któréy przed stołem czarném suknem pokrytym, trzech Sędziów siedziało, w wielkich mundurach, z powagą godną ich stopnia, i przyzwoitą w tak ważnéy sprawie. Zaymuiący środkowe mieysce, człowiek około pięćdziesiąt lat liczyć sobie mogący, w całéy powierzchowności swéy, oznaczał męża, który w obronie oyczyzny, cały wiek swóy poświęcił: wyraz dobroci i słodyczy, malował się w iego rysach, i przy marsowych twarzach dwóch innych, zdawał się bydź Franciszce Aniołem opiekuńczym, w którym iedyną losu brata swoiego pokładała nadzieię. Po postawie, sędziwym wieku, i śmiałém weyrzeniu sądzących, można w nich było poznać ludzi walecznych, nieugiętych żadnemi namiętnościami ludzkiemi, i powodowanych iedynie głosem rozsądku i sprawiedliwości. Nie mieli oni