Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/166

Ta strona została przepisana.
166
SZPIEG

w swém ułożeniu nic tak srogiego, co krew w żyłach ścina: lecz na próżno byłoby szukać w nich lego uczucia, które w najzaciętszym zbrodniarzu, ieszcze pewną ufność wzbudza.
— Niechay wprowadzą obwinionego, rzekł Prezyduiący.
Henryk zatrzymanym będąc w drugim pokoiu, wszedł otoczony dwoma żołnierzami, postąpił na środek izby, i szlachetnym ukłonem, Sędziów swych pozdrowił. Franciszka ciągle maiąc oczy na niego zwrócone, usłyszała, iż któś westchnął za nią; obróciła się, i uyrzała Maiora Dunwoodi, który zamyślony, siedział na ławce, i twarz swą obydwoma zakrył rękami. Przy drzwiach stali, liczni mieszkańcy folwarku, oraz z miasteczka, przez ciekawość zebrani.
— Nazywasz, się rzekł Prezyduiący, Henryk Warthon, Kapitan sześćdziesiątego puł-