Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/175

Ta strona została przepisana.
175
ROZDZIAŁ VIII.

z tém wszystkiém, szczegóły iakie wiedział, nie wiele pomódz mogły sprawie nieszczęśliwego więźnia. Z uczuciem przyiaźni, i z całą otwartością duszy swéy, długo mówił w obronie oskarżonego, lecz po poruszeniu Sędziów, po ich zimnéy i oboiętnéy uwadze, mógł poznać iż w niczém nie zmieniali opinii swoiéy.
— Musisz zatem bydź pewien, rzekł w końcu prezyduiący, że obwiniony nie miał innych zamiarów, nad te, iakie sam wyznał?
— Zaręczam za niego życiem moiém.
— Potwierdziszże iego zeznanie przysięgą? zapytał ieden z Sędziów.
— Jakże mogę przysięgać na myśli cudze, mnie niewiadome. Bóg tylko sam zna serca ludzkie. Lecz w obliczu tego Boga przysięgam, iż żyiąc od młodości z Kapitanem Warthon, znałem go zawsze postępującego drogą nieskażonéy cnoty, i honoru.