Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/176

Ta strona została przepisana.
176
SZPIEG

— Wszakżeś nam doniósł, iż uciekł z pod straży, i że powtórnie z bronią w ręku schwytanym został? rzekł prezydujący.
— Nawet był rannym w powtórnéy potyczce, sami widzicie iż nosi dotąd rękę na bandażu! Właśnie téż to coby was przekonywać powinno, iżby nie powrócił do swych szeregów i nie narażał się na powtórną niewolę, gdyby nie był pewnym niewinności swóiéy.
— Nie dla osobistéy sławy, rzekł ieden z sędziów, lecz dla kraiu umierać, to iest prawdziwą powinnością żołnierza.
— Bydź wiernym w zawodzie, w iakim kto zostaie, nie mnieyszym iest obowiązkiem, dobrze myślącego człowieka.
— Maiorze! odpowiedział tenże sam Sędzia z powagą: postąpiłeś sobie, iak tego twóy honor wymagał; dopełniłeś przykréy dla siebie powinności, zostawże nam teraz wykonać naszą, z któréy wypłacić się