Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/178

Ta strona została przepisana.
178
SZPIEG

— Obwiniony nie pokazykwałże ci swéy peruki i ubioru iaki miał na sobie, podczas pobytu w domu oyca swoiego?
— Słabe maiąc oczy, często ludzi nie poznaię, a na ubiór nigdy w mém życiu nie uważałem.
— Nie nosiłżeś do kogo iakiego listu? nie wysyłano cię nigdzie w czasie bytności Kapitana Warthon?
— Zawsze to robię co mi każa.
— Dość tego, rzekł Prezyduiący, cóż chcesz dowiedziéć się od prostego niewolnika? Kapitanie Warthon, nie masz iuż więcéy żadnego świadka na którego mógłbyś się powołać?
Henryk słowa nie odpowiedział. Widział iawnie, iż Sędziowie uważali go za winnego, i wszelką nadzieię ocalenia się utracił. Franciszka wówczas powstała, żywy rumieniec wystąpił na wybladłe iéy lica, wyraz niewinności i boiaźni malował się w iéy twarzy, i zniewolił Prezydu-