Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/180

Ta strona została przepisana.
180
SZPIEG

— Dobrzem powiedział, panowie, rzekł Prezyduiący cichym głosem, do obydwóch Sędziów zacierając swe ręce, iż w téy całéy sprawie, widać tylko nieroztropność, którą z drugiéy strony, czułość synowska usprawiedliwia.
— Jakże pierwszą razą przychodził, czy przebrany?
— Nie miał potrzeby przebierać się, gdyż woyska królewskie zayinowały wówczas nasze okolice.
— Piérwszy raz zatem odwiedzał was bez munduru?
— Tak iest: ieżeli zbłądził to pierwszy raz przynaymniéy.
— Lecz bez wątpienia, musiał kto z familii pisać do niego, iż bytność iego w domu iest potrzebną. Pewnie życzyłaś sobie widzieć się z bratem swoim.
— Nic dla mnie bardziéy pożądańszego bydź nic mogło, lecz nie pisałam do nie-