Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/192

Ta strona została przepisana.
192
SZPIEG

shington, tam gdzie szło o dobro służby, lub o wypełnienie obowiązków powołania swego, proźbami naylepszych swych przyjaciół ubłagać się nie dał, znaiąc smutne położenie swego przyiaciela, wahał się między obawą, a nadzieią, i nie śmiał weyść do folwarku, dopókiby nie nadszedł goniec, od którego rozwiązanie losu Henryka zawisło.
— Sądziłem rzekł Mason, iż zapomniałeś Majorze iakąśmy dziś rano odebrali wiadomość, i dla tego kazałem oddziałowi stanąć pod bronią.
— Jaką wiadomość? zapytał roztargniony Dunwoodi.
— Że John Bull zbliżył sic o kilka mil, i ieżeli go natychmiast ztamtąd nie wyruguiemy, nie będziem mieli nawet słomy na posłanie.
— Bez rozkazu attakować go nie mam prawa, rzekł Dunwoodi.