Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/195

Ta strona została przepisana.
195
ROZDZIAŁ IX.

towany, pobiegł ku folwarkowi, i wpadł do izby nieszczęśliwego więźnia.
— Ah Dunwoodi! zawołała Franciszka, spoyrzawszy na niego, zdaiesz mi się żeś z nieba zesłany! powiedz cóżeś tak pomyślnego odebrał?
— Patrzay Franciszko! patrz Henryku! patrz Miss Peyton, macie ten list, słuchaycie.
Drżącą ręką ze zbytniego ukontentowania, rozerwał trzema pieczęciami, opatrzone pismo: radością uśmiechnęły się serca wszystkich, lecz niestety, w mgnieniu oka sen nadziei zniknął, a okropniéyszym ugodzeni ciosem spostrzegli, iż Dunwoodi z przerażaiącą postacią zadrżał, i iak trup blady stanął. List ów nie obeymował wsobie, tylko wyrok wydany na Henryka, pod spodem którego podpisane były te słowa:

“Zatwierdzam
Jerzy Washington.”