Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/196

Ta strona została przepisana.
196
SZPIEG

— Zgubiony! zgubiony na zawsze! zawołała Franciszka w nayżywszéy rozpaczy, padaiąc na ręce swéy ciotki.
— Synu móy! synu drogi, zawołał oyciec, iedyna podporo starości moiéy! znajdziesz sprawiedliwość w niebie, kiedy iéy więcéy nie ma na ziemi. Bogdayby Washington niepotrzebował przebaczenia, którego niewinności odmawia!
— Washington! powtórzył Dunwoodi, obłąkanym na około siebie spoglądaiąc wzrokiem. Ale tak iest, to iego podpis; iego ręka! wszystko mnie przekonywa, że on ten straszny wyrok potwierdził?
— Okrutny człowiek! rzekła Miss Peyton, tak iuż nawykł do krwi rozlewu, że iuż sprawiedliwość niczém iest u niego.
— Nie sądźcie tak o nim! zawołał Dunwoodi, nie Washington ten wyrok podpisał, ale naczelny dowódzca woyska. Zaręczam za niego życiem moiém, iż sam równie nad tem nieszczęciem cierpi, któ-