— Zawiodłem się Dunwoodi, rzekł do niego, sądziłem iż twoie zasługi, poświecenie twoie do méy sprawy, staranie dla mego oyca, kiedy był uwięziony, przyiaźń twa dla mnie, przywiązanie twe zresztą do méy siostry, kazało mi się spodziewać po niéy, iż uiścić zechce, nayszczersze serca mego życzenia.
— I któż ci powiedział..... kto powiedział..... chciała cóś mówić Franciszka, lecz nadto wiele czuła, aby ze swoich myśli wylłómaczyć się mogła.
— Sądzę kochany Henryku, rzekł Major, iż przedmiot ten nie powinienby nas zayinować, w podobnych chwilach.
— Zapominasz, iż moie są policzone. — Myślisz że umrę spokoyny, zostawiaiąc me siostry, bez opiekuna w tym wieku, w którymby właśnie naywięcéy starania w ich prowadzeniu, poświęcić należało? ieżeli ieszcze śmierć oyca im zabierze, cóż poczną? gdzie się podzieią?
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/200
Ta strona została przepisana.
200
SZPIEG