Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/208

Ta strona została przepisana.
208
SZPIEG

ni, gdzie niegdzie tylko krzewami zarosłéy, które iakby z kamiennego gruntu wyciągnąć nie mogły potrzebnych do wzrośnienia swoiego żywiołów, po urwiskach iedynie wisiały. Jedną razą Franciszka spostrzegła na tym niedostępnym olbrzymie natury, stoiąecgo człowieka, który ledwie że się pokazał, zniknął w momencie. Kilka to razy powtórzył, i zdawało się, iż nieinne miał zamiary iak tylko zapewnić się o stanowisku woysk pod Fishkill stoiacych, i następnie rozpoznać ich poruszenia. Mimo znacznego oddalenia, przekonaną była, iż w nim widziała niepoiętego Kramarza, i iak iéy się zdawało, nie dźwigał on na sobie w tym razie odznaczającego go kramiku. Harwey Birch, zawsze okazywał się przywiązanym do familii Warthona: gdyby Henryk usłuchał iego rady, i zaraz z nim nie czekaiąc swego uwięzienia wyiechał, byłby nie podległ smutnemu przeznaczeniu, które mu nie-