Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/211

Ta strona została przepisana.
211
ROZDZIAŁ IX.

— Ale widziałżeś Washingtona? rzekła Miss Peyton.
Danwoodi spojrzał na nią z nieiakiém roztargnieniem, i udał że nie słyszy; lecz gdy powtórzyła zapytanie, odpowiedział oboiętnie.
— Naczelny Dowódzca wyiechał z głównéy kwatery.
— Lecz zlituy się Dunwoodi, zawołała Franciszka z nową obawą, ieżeli Harper z nim się nie zobaczy, iuż będzie za późno.
— Wszakżeś mi mówiła, że przyrzekł ratować Henryka?
— Powiedział, iż tym sposobem zechce dowieść wdzięczności swoiéy za gościnność, którą w domu mego oyca otrzymał.
— Słowo to gościnność iest dość zimne, potrzebaby cóś bardziéy obowiązuiącego. Proszę cię Franciszko! chciéy mi dokładnie opowiedzieć wszystkie stosunki, iakie zaszły pomiędzy Harperem, a twoią familiią.