Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/25

Ta strona została przepisana.
25
ROZDZIAŁ I.

Obracaiąc się w tym momencie do swego towarzysza, który zwolna zmierzał na drogę ku Szarańcz prowadzącą:
— Kochany doktorze! ieżeli swe nogi trzymać będziesz tym sposobem iak kolos Rodyiski, zapewne nigdy przez żaden płot nie przeskoczysz. Piersi naprzód, nie opieray się na strzemionach, głowa prosto, śmiało trzymay konia, i mocniéy ściśniy go kolanami.
— Z wszelkiém poszanowaniem doświadczenia twego, Kapitanie Lawton, zdaie mi się, iż powinienembydź gruntownym znawcą działań muszkułów w kolanie, iakotéż we wszystkich częściach ciała ludzkiego: i chociaż nie odebrałem wysokiéy edukacyi, wiadomo mi iednak dobrze, że im szersze fundamenta, tém pewniéysza budowa.
— Co teraz, to się wcale nie dziwię, że zaymuiesz dwiema nogami swemi tyle mieysca, gdzieby sześciu ludzi, bezpiecznie