Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/31

Ta strona została przepisana.
31
ROZDZIAŁ I.

nie nie iest mi potrzebną, bo nigdy nie miałem się lepiéy, i nie byłem szczęśliwszy iak w téy chwili.
Kończąc to słowa, spoyrzał na Sarę, któréy różane lica, żywym okryły się szkarłatem. Że zaś Sytgreaw miał wzrok bardzo krótki i do tego uniesiony zapałem, nie wątpił, iż w towarzystwie Pułkownika, znaydzie swoiego pacyenta.
— Jakże Pańska ręka? zapytał, dobrze byłoby, żebyś Kapitanie Warthon pozwolił opatrzyć ią sobie, bo brak starania i zaniedbanie naywiecéy szkodzi zdrowiu, którego nigdy dosyć szacować nie można.
— Bardzo przepraszam, że teraz służyć mu nie mogę, odpowiedziała Sara wstaiąc z swego mieysca, nadzwyczayne gorąco w tym pokoiu, znagla mnie iż wyiść ztąd muszę.
Nietrudno było podeyść poczciwego, i trochę nieokrzesanego doktora: lecz co Kapitan Lawton, nie miał krótkiego wzro-