Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/58

Ta strona została przepisana.
58
SZPIEG

— Ale nie trzeba, żebyś ią nawet na swym palcu chciał mierzyć. Powiadam ci, ia iuż dawno od starych ludzi słyszałam, że obrączki szlubnéy nikt obcy na palcu miéć nie może, gdyż z tego tylko kłótnie i swary w domu.
— Ani iéy probować, ani mego palca mierzyć nie myślę rzekł Cezar, to gorsza bieda, że muszę iechać pod noc, i co prędzey powracać.
Pobiegł do stayni, wsiadł na osiodłanego iuż sobie konia, i w tym momencie wyiechał. Jak znacznieysza część Negrów, tak i on doskonałym w młodości swéy był ieźdzcem. Lecz z sześdziesiąciu laty iuż ocieżał, i krew Afrykańska co go niegdyś krzepiła, iuż w iego żyłach ostygła. Jechał zatem z wolna, i z powagą godną wysłańca, z tak ważném wyprawionego zleceniem. Noc wilgotna i ciemna, wiatr dął po wąwozach, z tém przykrém zimnem, iakie nam często w Listopadzie doświad-