To niespodziane zjawisko, iakby piorunem wszystkich uderzyło. Cezar cofnął się pod kapę ogromnego komina, zkąd chociaż go ogień dopiekał, krokiem ruszyć się nie śmiał. Sierżant porwał za szablę i zatrząsł nią na przeciw siebie z przerażaiącą miną, która się w stali iego oręża potrzykroć odbiła. W tym zapale wyszedł na podwórze, lecz poznawszy stoiącego przed sobą kramarza, cofnął się w tył o trzy kroki, i stanął za starym Negrem, którego sobie za przedmiot swéy obrony obrał. Sama tylko Szynkarka przytomności nie straciła, i wziąwszy ze stołu, stoiącą garcówke z resztą ulubionego sobie napoiu, podała ią Kramarzowi wołaiąc przeraźliwie:
— W sam czas przychodzisz Panie Birchu, Panie Szpiegu, Panie Belzebubie! lub iak się tam nazywasz, bo ieźliś szatan, to przynaymniéy za to dobrze, że nikomu nie szkodzisz. Spodziewam się, iż musiałeś bydź
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/65
Ta strona została przepisana.
65
ROZDZIAŁ II.